wtorek, 21 maja 2013

IV


Paulina zatrzymała się na kilka sekund przed klatką schodową i zrobiła kilka wdechów i wydechów. Zsunęła z głowy kaptur bluzy od Michała i weszła na górę. Przed drzwiami wejściowymi także zrobiła kilka głębokich oddechów i nacisnęła klamkę. Drzwi ustąpiły. Nie zdziwiło jej to. Ojciec często zapominał zamknąć drzwi na klucz.

Weszła do środka i od razu poszła do swojego pokoju. Zdawała sobie sprawę, że jest koło dziewiątej, a zanim zbierze się do szkoły, lekcje będą dobiegać końca, więc nie miała po co iść do szkoły. Usiadła przy biurku i wzięła do ręki lusterko. Przez chwilę wahała się czy w nie spojrzeć, ale musiała. Jej własne odbicie przeraziło ją. Na pewno wyglądała trochę lepiej niż wczoraj, ale i tak był to tragiczny widok. Miała nadzieję, że podkład to zamaskuje. 

- Co do... - w drzwiach pokoju dziewczyny pojawił się jej ojciec. Wstrzymała oddech i spojrzała na niego zaciskając na lusterku palce. Była pewna, że dzisiaj pracuje od rana i nie będzie go w domu. 

- Tata? - wyjąkała.

- Cholera, która godzina? Zaspałem?! - spojrzał na tarczę zegarka zapiętego na nadgarstku. - Cholera jasna! Już po dziewiątej! Dlaczego nie jesteś w szkole? - Spojrzał na córkę. - Co ci się stało?!

Paulinie wydało się, że słyszy w jego głosie niepokój i współczucie, może nawet coś w rodzaju gniewu wobec sprawcy, albo coś podobnego. Wciąż jednak miała przed oczami ojca w furii, więc nie mogła uwierzyć, że teraz, kiedy wytrzeźwiał, jest zupełnie inny. Wyprostowała się i przełknęła ślinę. 

- Wywróciłam się na schodach. 

- Powinnaś bardziej na siebie uważać. Nic ci nie jest?

- Nie, w porządku. 

- Cholera - zapomniał o tym co przydarzyło się córce. - Muszę lecieć. Pa!

Szybko włożył buty i wyszedł z mieszkania trzaskając drzwiami. Paulina odetchnęła i zaczęła płakać. 

~*~

Kinga z ulgą opuściła budynek szkoły po ostatnim dzwonku. Z każdym dniem coraz bardziej żałowała, że wybrała tą szkołę. Chciała ją zmienić, przepisać się do szkoły na osiedlu, do której chodził jej starszy brat, Patryk, ale rodzice zgodzili się na to dopiero po zakończeniu tego roku szkolnego. Do tego czasu zostały jeszcze ponad dwa miesiące i nie miała pojęcia jak da sobie z tym radę. Znosiła swoich kolegów i koleżanki z zaciśniętymi zębami. 

- Idziemy gdzieś dziś? - zapytała Marta, jej jedyna przyjaciółka w szkole. Tylko z nią mogła się dogadać i tylko z nią lubiła spędzać czas. Reszta dziewczyn z ich klasy była fałszywa, albo po prostu wybrała sobie Kingę i Martę na ofiary. Często spotykały się z wyzwiskami. 

- Gdzie? - zapytała Kinga bez entuzjazmu. Nie miała ochoty nigdzie dziś wychodzić. Po dzisiejszym dniu nie miała nastroju do robienia niczego, co nie było powrotem do domu i zamknięcia się w swoich czterech ścianach. Od kilku tygodni miała ochotę tylko na to. Zamknąć się w pokoju i nie wychodzić. 

- Gdziekolwiek - Marta wzruszyła ramionami.

- Jakoś nie bardzo mi się chce - przyznała jej przyjaciółka. 

- No nie daj się prosić.

- Jadę do domu - Kinga pokręciła głową. - Dziś mnie nie przekonasz. 

Po tych słowach dziewczyna ruszyła w kierunku przystanku autobusowego. Na Złotą Górę jeździł tylko jeden autobus i miał kurs co czterdzieści minut, dlatego ucieszyła się, kiedy chwilę po tym jak usiadła na ławce nadjechał pojazd z numerem 500. Podeszła do drzwi, które otworzyły się z sykiem. Wysiadł nimi chłopak chodzący z nią do klasy.

- No proszę! - odezwał się i stanął tak, żeby zastąpić jej drogę. - Kogo my tu mamy? 

Dziewczyna przeklęła w myślach, chociaż nie było to w jej zwyczaju. Próbowała go jakoś wyminąć, ale on nie miał zamiaru ustąpić. Chłopak był najgorszą osobą na jaką mogła trafić. Miał na imię Rafał, dwa razy nie zdał; raz w pierwszej, raz w drugiej klasie, dlatego był starszy od niej o dwa lata. To on podburzył całą klasę przeciwko niej, kiedy zaczął z nimi chodzić. Był główną przyczyną przykrości, jakie spotykały Kingę w szkolę. Miała prawo go nienawidzić. 

Drzwi "pięćsetki" zamknęły się i autobus odjechał. Dziewczyna cofnęła się z powrotem na przystanek i usiadła na ławce. Wszyscy czekający wsiedli do autobusu, więc została sama z Rafałem. Miała nadzieję, że sobie pójdzie, ale on usiadł obok niej. 

- Ominęło mnie coś w szkole? - zapytał.

- Nie mów, że chcesz odpisać lekcje - prychnęła. Chłopak non stop wagarował. Nie było takiego tygodnia, żeby codziennie był w szkole. 

- Zły dzień?

- Przez ciebie uciekł mi autobus!

- Wiem - uśmiechnął się jakby był z siebie zadowolony. Nic dziwnego, uprzykrzanie jej życia wychodziło mu najlepiej. 

Zaczęła się zastanawiać po co tutaj siedzi i czemu usiłuje z nią rozmawiać. Nigdy tego nie robił. Jeśli już zjawił się w szkole to ciągle ją wyśmiewał i obrażał. Byli sami, nie miała nic do stracenia. postanowiła zapytać go o to wprost.

- Czemu ze mną rozmawiasz? 

Uśmiechnął się dziwnie.

- Bo jakoś... - kontynuowała, ale zająknęła się - na co dzień ze mną nie rozmawiasz. 

- I dziś postanowiłem to zmienić - oznajmił poważniejszym tonem. 

- Tak? - zapytała. Nie wierzyła mu, ale jego zachowanie było dziwnie. Przyjrzała mu się podejrzliwie. Rafał nie spuszczał z niej wzroku i wyraz twarzy miał jakiś dziwny. Może się czegoś naćpał? Było to bardzo możliwe, ponieważ chłopak był dość znanym dilerem na Złotej Górze. 

- Tak - potwierdził. - Może się przejdziemy skoro następny autobus masz za... - spojrzał na zegarek na nadgarstku - ... trzydzieści sześć minut?

Kinga wzruszyła ramionami. Wątpiła, żeby Rafał chciał ją ośmieszyć. Nie było z nimi jego kolegów, ani nikogo z klasy, więc nawet nie miałby przed kim się popisać, dlatego zgodziła się. Wstała z przystankowej ławki, a on zaraz zrobił to samo. 

~*~

No proszę - zawołała Sandra stając obok Marty. - Przyjaciółeczka zostawiła cię dla naszego Boskiego? - zadrwiła.

Marta spojrzała jeszcze raz na idących alejkami parku. W innej sytuacji pewnie odgryzłaby się tej zdzirze, ale tym razem tamta miała rację. Jej najlepsza przyjaciółka (a właściwie jedyna przyjaciółka), powiedziała jej, że nie ma ochoty nigdzie iść, a teraz spaceruje sobie po parku z najgorszą osobą jaką Marta mogła sobie wyobrazić. 

- Ale nie musisz się martwić - Sandra dalej szydziła. - Dobrze wiesz jaki one jest. Zauroczy ją, wykorzysta, a potem jak zwykle ośmieszy, a wtedy ona wróci do ciebie z podkulonym ogonem, jako największe pośmiewisko w historii tego gimnazjum. 

Marta spojrzała na swoją rozmówczynie. Jak zwykle miała na sobie krótką spódniczkę i bluzkę z dekoltem tak głębokim, że pół jej stanika było widoczne z odległości siedmiu kilometrów. Poza tym oczy okalały jej czarne obwódki, a policzki pokryte były toną pudru. Nie mówiąc o ustach pokrytych błyszczykiem, świecącym jak neon. Sandra była największą puszczalską jaką znał świat. Po jej wyglądzie trudno było zgadnąć, że obie są w wieku piętnastu lat. 

Sandra odgarnęła sobie z czoła grzywkę i zarzuciła utlenionymi na niemal biały kolor włosami i wsunęła sobie do ust papierosa. Gdy zapaliła wypuściła dym prosto w twarz Kingi. 

- No ale wiesz - mlasnęła - tak już jest na tym świecie. Jedni sobie radzą - zaciągnęła się - a drudzy nie. Ty należysz do tych drugich, nie myśl sobie.

Głupia suka, pomyślała Marta. 

- Sandi! - zawołał mężczyzna w wieku jej ojca, wychylający się przez opuszczoną szybę czarnego samochodu. - Chodź!

- Nara wieśniaro - rzuciła Sandra i kręcąc tyłkiem poszła do samochodu. Kiedy zajęła miejsce pasażera pocałowała się namiętnie z kierowcą, a potem pokazała Marcie środkowy palec i odjechali z piskiem opon. Marta ruszyła się wreszcie i poszła do domu. Może jednak znajdzie sobie jakieś zajęcie. 

~*~

Kinga usiadła na ławce obok Rafała. Czuła się niezręcznie. Dziwiła się sobie, że z nim poszła. Było to takie nierealne. To wrażenie pozwoliło jej nie traktować tego poważnie, a jedynie jak przygodę, która nie będzie miała żadnego wpływu na jutro. Z resztą i tak będzie musiała zaraz wracać na przystanek. 

Chłopak zsunął sobie z ramienia plecak i wyciągnął z niego puszkę z piwem. Kątem oka zauważyła, że ma ich tam sporo. 

- Napijesz się ze mną, co nie? - zapytał z uśmiechem.

Kinga zapatrzyła się na puszkę. Nigdy nie piła i nie paliła. Wiedziała, że jej rówieśnicy robią to od dawna, ale ona była inna. Nie malowała się, nie przejmowała się wyglądem i nie ubierała jak inne dziewczyny w jej wieku. Ona kierowała się innymi wartościami. 

- Chyba mi nie odmówisz? - Rafał zauważył, że się waha.

- Ja nie piję - powiedziała powoli i spokojnie. 

- Nie żartuj! Wszyscy piją. 

- Nie piję - powtórzyła. 

- To może czas zacząć? Zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego inni tak cię traktują?

Kinga wstała z ławki i chciała odejść, ale złapał ją szybko za rękę i zatrzymał. W tym momencie poczuła, że błędem było pójście z Rafałem. On naprawdę chciał się z niej naśmiewać. Powinna siedzieć na przystanku i czekać na ten cholerny autobus. 

- Przeprasza - usłyszała. - Jeśli nie chcesz, nie będę cię zmuszał. 

Westchnęła i z powrotem usiadła na ławce, a Rafał schował piwo do plecaka. Siedzieli przez chwilę w ciszy, ale cały czas czuła na sobie jego wzrok. Krępowało ją to i odbierało resztki pewności siebie.

- Co o mnie sądzisz? - zapytał niespodziewanie.

- Co? - zdziwiła się.

- Chciałbym wiedzieć, co o mnie myślisz.

- No... - zająknęła się. Mogła mu powiedzieć, że jej oczach jest bucem i prostakiem, który pomimo tego, że ma siedemnaście lat i wciąż chodzi do drugiej klasy gimnazjum zachowuje się jak rozpieszczony bachor, który myśli, że wszystko mu wolno. Nie zrobiła tego. - Właściwie to nigdy cię nie poznałam.

Pokiwał głową ze śmiechem.

- Racja, Ale może będzie okazja, żeby to zmienić.

- Okazja? 

- Właśnie - zgodził się i nachylił do niej. Serce jej przyspieszyło, kiedy delikatnie pocałował ją w usta. Był to bardzo krótki pocałunek, ale wystarczył, żeby sparaliżować dziewczynę. Zesztywniała i oniemiała wpatrywała się w Rafała. Na jej policzki wystąpił delikatny rumieniec, co sprawiło, że chłopak szeroko się uśmiechnął. 

Przez myśl przeszło jej, że padła ofiarą jakiego kawału. Jego koledzy siedzą gdzieś w krzakach i zaraz wyskoczą śmiejąc jej się prosto w twarz, a Rafał wstanie i powie jej, że jest żałosna i naiwna. Ale wtedy Rafał pocałował ją jeszcze raz. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz