Piotr z niemałym wysiłkiem wciągnął na siebie spodnie i zapiął rozporek. Obok niego w swoje ciuchy ubierała się Paulina. Siedzieli na tylnym siedzeniu w jego samochodzie. Kiedy dziewczyna była już ubrana spojrzał na nią obojętnie. Poczuła na sobie jego wzrok i również na niego popatrzyła.
- Podobało się? - zapytał oschle. Nie rozumiała o co mu chodzi. Skinęła niepewnie głową, chociaż czuła, że coś jest nie tak. Prychnął. - No to wypierdalaj.
- Co? - wyjąkała zmieszana. Nie była pewna, czy dobrze słyszy. Jeśli Piotrek teraz się z nią droczył to nie było to zabawne. Nigdy tak się nie zachowywał. Ręce zaczęły jej się trząść, ale starała się zachować zimną krew.
- Głucha kurwa jesteś? Wypad z samochodu - patrzył na nią z pogardą, jakby w ogóle jej nie kochał. Była w szoku. Nie chciała wierzyć w to co się dzieje. - No już!
- Ale... mówisz poważnie? - jąkała się.
- Kurwa mać - wysiadł trzaskając drzwiami, obszedł pojazd i otworzył drzwi po jej stronie. Złapał ją za ramię i wyciągnął siłą z samochodu. Sama nie była w stanie tego zrobić. Cała zesztywniała. W tym momencie przypominał jej ojca, kiedy ten był pijany.
- Piotruś, ale... - była przerażona, ale miała nadzieję, że on tylko żartuje, chociaż w ogóle jej to nie bawiło.
- Nie mów tak do mnie, głupia dziwko.
Wsiadł za kierownicę i gwałtownie nawrócił samochód, żeby wyjechać ze ślepej uliczki. Zatrzymał się na chwilę przy oniemiałej dziewczynie i opuścił szybę.
- I nie dzwoń do mnie - warknął przez zaciśnięte zęby. Wyjechał z uliczki z piskiem opon zostawiając ją samą sobie. Stała i patrzyła za nim ze łzami w oczach. Powoli do niej docierało, że to wydarzyło się naprawdę.
~*~
Następnego dnia
Kinga wstała bardzo wcześnie rano. Przez pół nocy zastanawiała się, jak ma traktować to, że Rafał ją pocałował. Nigdy nic dla niej nie znaczył. Nienawidziła go. Ale wczorajszego dnia zobaczyła go zupełnie innego niż zazwyczaj. Bała się jednak, że to jego kolejna gierka. Ale co jeśli to było na poważnie? Powinna zaryzykować i zrobić kolejny krok? Nie miała pojęcia.
Patrzyła na swoje odbicie w lustrze nad umywalką w łazience. Czy taki chłopak jak Rafał zwróciłby na nią kiedykolwiek uwagę? Nie miała w sobie niczego niezwykłego, a on mógł mieć każdą.
Poszła do swojego pokoju i stanęła przed otwartą szafą. Zwykle brała pierwszą rzecz z brzegu i nie przejmowała się tym jak wygląda, ale dzisiaj było inaczej. Przyglądała się poskładanym bluzkom i nie chciała żadnej na siebie włożyć. Po raz pierwszy w życiu nie miała się w co ubrać!
- Siema siorka! - do pokoju wszedł jej starszy o rok brat, Patryk.
- Kiedy wreszcie nauczysz się pukać? - zapytała z westchnieniem. Co rano to samo. Pierwsze co robił Patryk po przebudzeniu się to niespodziewanie pojawiał się w jej pokoju. Odwróciła się do niego i od razu wiedziała, że kolejną noc pił do upadłego. Włosy na głowie sterczały mu na wszystkie strony i miał na sobie koszulkę, w które wczoraj chodził.
- Bla, bla, bla - przedrzeźniał ją. - Byłabyś tak dobra i zrobiła mi śniadanie do budy?
- Jak zwykle - stwierdziła. - Wszystko trzeba za ciebie robić.
- Dzięki - uśmiechnął się blado. Widać było, że jest wykończony. Zwykle, gdy był w takim stanie, w ogóle nie wstawał do szkoły. Może zbliżający się egzamin gimnazjalny jednak go mobilizował do nauki? Wątpiła w to, ale cuda się zdarzają.
Dziewczyna spojrzała w lustro na drzwiach szafy. Chwilę patrzyła sobie w oczy.
Może powinnam się pomalować?, pomyślała.
Zapomniała o obecności brata w pokoju i wróciła do łazienki. Wzięła kosmetyczkę mamy i zaczęła w niej grzebać. Nigdy tam nie zaglądała. Dawno temu, mama pomalowała delikatnie na bal w przedszkolu, ale makijaż się rozmazał, kiedy się popłakała. Nie pamiętała już dlaczego, ale pamiętała, że nie wyglądała wtedy jak dziewczynka. Od tamtej pory nigdy nie dała się pomalować.
Teraz jednak coś się zmieniło, chciała podobać się Rafałowi. Poza tym była starsza. Wszystkie dziewczyny w jej wieku się malują. Co prawda ich makijaż był stanowczo za ostry. Ona nie potrzebuje czegoś takiego. Kinga złapała się na tym, że ten chłopak zaczął jej się podobać.
~*~
Sandra siedziała na barierce schodów prowadzących do szkoły i czekała na swoje najlepsze przyjaciółki - Laurę i Wiktorię. Chcąc zabić czas bawiła się telefonem. Od czasu do czasu, ktoś powiedział jej "cześć" wchodząc do szkoły. Kiedy jej przyjaciółki się zjawiły zeskoczyła z poręczy i przywitała się z nimi. Obie były ubrane i pomalowane prowokacyjnie tak jak Sandra i tak jak ona miały utlenione na blond włosy.
- Słuchajcie - odezwała się Laura. - Ja pierdolę. Szłam normalnie do szkoły i jakieś auto zaczęło na mnie trąbić i zwolniło. Siedziało w nim jakichś czterech chłopków i cieszyli mordy jak pojebani. Chyba połowę drogi jechali koło mnie i gadaliśmy. W ogóle dałam im swój numer, powiedzieli, że rozkręcają dzisiaj jakąś domówkę to może pójdziemy?
- Czemu nie - zgodziła się Sandra. - Będę musiała odwołać jedno spotkanie, ale czego się nie robi dla nowych znajomości. Ty też idziesz? - zwróciła się do Wiktorii.
- Nie przegapiłabym żadnej domówki, na którą jestem zaproszona - odpowiedziała dziewczyna z uśmiechem. - A jak z Boskim? Jakieś podstępy?
- Na razie ma inne plany - Sandra uśmiechnęła się. - Widziałam go wczoraj po szkole z Wieśniarą Numer Jeden. Zapewniam was, że za niedługo cała szkoła będzie miała zajebisty ubaw z tej pokraki.
- Co ty pierdolisz? - zawołała Laura wyraźnie ucieszona tą wiadomością. - Już dawno nic większego się nie działo. Może my wymyślimy coś ekstra?
- Czemu nie? Można by obrzucić ją jajkami - zaśmiała się Wiktoria.
- No proszę, a kogo my tu mamy - Sandra uśmiechnęła się patrząc na kogoś za ich plecami. Odwróciły się i zobaczyły zbliżającą się Martę. Dziewczyna, widząc trzy blondynki zwolniła i zrobiła niepewną minę. Mimo to szła dalej przed siebie. Chciała je obejść, ale nie mogła uniknąć ich zaczepki.
- Co tam, idiotko? - zagadała Sandra. - Zrobiłaś nowy nalot na szmateks, czy dostałaś ciuchy po babci?
Marta zaczerwieniła się. Starała się je zignorować. Kilka osób stojących przed szkołą patrzyło na nią. Sandra dość głośno skomentowała jej wygląd. Jak zwykle pragnęła zapaść się pod ziemię. Zawsze było tak samo, ale nie mogła się do tego przyzwyczaić.
- Możesz się od niej odpierdolić? - padło pytanie, które nie należało, ani do Sandry, ani do żadnej z ich koleżanek. Marta odwróciła się i zobaczyła Kingę, która szła w jej stronę.
- Nie popierdoliło ci się coś przypadkiem? - warknęła Sandra nieco zaskoczona, że Kinga jej się odgryzła. Nigdy się to nie zdarzało. Marta także była zdziwiona. Nigdy nie słyszała, żeby jej przyjaciółka przeklinała.
- Daruj sobie dziwko. Jesteś żałosna - Kinga nie zamierzała dać za wygraną. W oczach Marty bardzo się zmieniła od dnia wczorajszego. Nie tylko jeśli chodziło o wygląd, ale o charakter. Nagle biła od niej pewność siebie i determinacja. Jakby niczym się nie przejmowała.
- Chyba suka zaczęła za głośno szczekać - do awantury dołączyła się Laura.
- I to nie jedna, bo aż trzy - odpowiedziała jej Kinga.
- Zaraz jej wpierdolę! - zawołała Sandra i zrobiła kilka kroków, w stronę dwóch przyjaciółek.
Uczniowie przed szkołą zbliżyli się, żeby lepiej słyszeń kłótnię. Kinga pociągnęła Martę za sobą w stronę bramy.
- Nie kłopocz się! - zawołała przez ramię. - Jeszcze ci tapeta odpadnie.
Po tych słowach zniknęły w środku budynku.
- Pożałujesz szmato! - krzyknęła za nią blondynka.
~*~
Michał wysiadł z autobusu i wolnym krokiem pokonał kilka metrów dzielących go od liceum, w którym się uczył. Pierwsze co zrobił to skierował się do łazienki. W środku nikogo nie było, więc oparł się o ścianę, wyciągnął telefon i wybrał numer do Pauliny. Długo zastanawiał się, czy zadzwonić. Wczoraj w nocy, przerwał połączenie zanim pojawił się pierwszy sygnał. Stchórzył w ostatniej chwili.
Odebrała po kilku sygnałach, co w jego mniemaniu trwało całą wieczność.
- Tak? - odezwał się jej cichy głos.
- Hej, tutaj Michał. - Zaschło mu w gardle. - Chciałem zapytać - jak tam?
- To nie jest najlepszy moment - powiedziała jeszcze ciszej niż wcześniej. Po jej głosie poznał, że płacze. Zaniepokoił się. Pomyślał, że ojciec znowu coś jej zrobił. Nagle ogarnął go gniew. Zwinął wolną dłoń w pięść.
- Co się stało? - zapytał napiętym głosem.
- Proszę, to naprawdę nie jest dobry moment.
- Okej - nie chciał na nią naciskać. Nie znali się i rozumiał, że nie będzie mu się ze wszystkiego zwierzać, ale nie chciał żeby stała jej się jakaś krzywda. Już kiedy po raz pierwszy ją zobaczył zadziałała na niego tak, że nie mógł przestać o niej myśleć. - Przypominam, że możesz do mnie dzwonić kiedy chcesz.
- Pamiętam. Przepraszam, ale muszę kończyć.
Rozłączyła się. Odsunął telefon od ucha i patrzył przed siebie, zaciskając mocno pięść. Może nic się nie stało. Dziewczyny często płakały bez powodu. Zadzwoni do niej znowu jutro, albo pojutrze. Nic straconego. Będzie próbował dopóki nie spławi go w bezpośredni sposób.
Wszedł do jednej z kabin i wyciągnął z plecaka foliowy woreczek. Wysypał z niego na wierzch dłoni trochę białego proszku i wciągnął go nosem. Schował narkotyki z powrotem do plecaka i odchylił do tyłu głowę zamykając oczy. Zobaczył przed oczami Paulinę. Była taka śliczna... Bardzo chciał ją znowu zobaczyć.