czwartek, 23 maja 2013

VI


Piotr z niemałym wysiłkiem wciągnął na siebie spodnie i zapiął rozporek. Obok niego w swoje ciuchy ubierała się Paulina. Siedzieli na tylnym siedzeniu w jego samochodzie. Kiedy dziewczyna była już ubrana spojrzał na nią obojętnie. Poczuła na sobie jego wzrok i również na niego popatrzyła.

- Podobało się? - zapytał oschle. Nie rozumiała o co mu chodzi. Skinęła niepewnie głową, chociaż czuła, że coś jest nie tak. Prychnął. - No to wypierdalaj. 

- Co? - wyjąkała zmieszana. Nie była pewna, czy dobrze słyszy. Jeśli Piotrek teraz się z nią droczył to nie było to zabawne. Nigdy tak się nie zachowywał. Ręce zaczęły jej się trząść, ale starała się zachować zimną krew. 

- Głucha kurwa jesteś? Wypad z samochodu - patrzył na nią z pogardą, jakby w ogóle jej nie kochał. Była w szoku. Nie chciała wierzyć w to co się dzieje. - No już!

- Ale... mówisz poważnie? - jąkała się. 

- Kurwa mać - wysiadł trzaskając drzwiami, obszedł pojazd i otworzył drzwi po jej stronie. Złapał ją za ramię i wyciągnął siłą z samochodu. Sama nie była w stanie tego zrobić. Cała zesztywniała. W tym momencie przypominał jej ojca, kiedy ten był pijany. 

- Piotruś, ale... - była przerażona, ale miała nadzieję, że on tylko żartuje, chociaż w ogóle jej to nie bawiło. 

- Nie mów tak do mnie, głupia dziwko. 

Wsiadł za kierownicę i gwałtownie nawrócił samochód, żeby wyjechać ze ślepej uliczki. Zatrzymał się na chwilę przy oniemiałej dziewczynie i opuścił szybę.

- I nie dzwoń do mnie - warknął przez zaciśnięte zęby. Wyjechał z uliczki z piskiem opon zostawiając ją samą sobie. Stała i patrzyła za nim ze łzami w oczach. Powoli do niej docierało, że to wydarzyło się naprawdę. 

~*~

Następnego dnia


Kinga wstała bardzo wcześnie rano. Przez pół nocy zastanawiała się, jak ma traktować to, że Rafał ją pocałował. Nigdy nic dla niej nie znaczył. Nienawidziła go. Ale wczorajszego dnia zobaczyła go zupełnie innego niż zazwyczaj. Bała się jednak, że to jego kolejna gierka. Ale co jeśli to było na poważnie? Powinna zaryzykować i zrobić kolejny krok? Nie miała pojęcia.

Patrzyła na swoje odbicie w lustrze nad umywalką w łazience. Czy taki chłopak jak Rafał zwróciłby na nią kiedykolwiek uwagę? Nie miała w sobie niczego niezwykłego, a on mógł mieć każdą. 

Poszła do swojego pokoju i stanęła przed otwartą szafą. Zwykle brała pierwszą rzecz z brzegu i nie przejmowała się tym jak wygląda, ale dzisiaj było inaczej. Przyglądała się poskładanym bluzkom i nie chciała żadnej na siebie włożyć. Po raz pierwszy w życiu nie miała się w co ubrać! 

- Siema siorka! - do pokoju wszedł jej starszy o rok brat, Patryk. 

- Kiedy wreszcie nauczysz się pukać? - zapytała z westchnieniem. Co rano to samo. Pierwsze co robił Patryk po przebudzeniu się to niespodziewanie pojawiał się w jej pokoju. Odwróciła się do niego i od razu wiedziała, że kolejną noc pił do upadłego. Włosy na głowie sterczały mu na wszystkie strony i miał na sobie koszulkę, w które wczoraj chodził. 

- Bla, bla, bla - przedrzeźniał ją. - Byłabyś tak dobra i zrobiła mi śniadanie do budy? 

- Jak zwykle - stwierdziła. - Wszystko trzeba za ciebie robić. 

- Dzięki - uśmiechnął się blado. Widać było, że jest wykończony. Zwykle, gdy był w takim stanie, w ogóle nie wstawał do szkoły. Może zbliżający się egzamin gimnazjalny jednak go mobilizował do nauki? Wątpiła w to, ale cuda się zdarzają. 

Dziewczyna spojrzała w lustro na drzwiach szafy. Chwilę patrzyła sobie w oczy. 

Może powinnam się pomalować?, pomyślała. 

Zapomniała o obecności brata w pokoju i wróciła do łazienki. Wzięła kosmetyczkę mamy i zaczęła w niej grzebać. Nigdy tam nie zaglądała. Dawno temu, mama pomalowała delikatnie na bal w przedszkolu, ale makijaż się rozmazał, kiedy się popłakała. Nie pamiętała już dlaczego, ale pamiętała, że nie wyglądała wtedy jak dziewczynka. Od tamtej pory nigdy nie dała się pomalować.

Teraz jednak coś się zmieniło, chciała podobać się Rafałowi. Poza tym była starsza. Wszystkie dziewczyny w jej wieku się malują. Co prawda ich makijaż był stanowczo za ostry. Ona nie potrzebuje czegoś takiego. Kinga złapała się na tym, że ten chłopak zaczął jej się podobać. 

~*~

Sandra siedziała na barierce schodów prowadzących do szkoły i czekała na swoje najlepsze przyjaciółki - Laurę i Wiktorię. Chcąc zabić czas bawiła się telefonem. Od czasu do czasu, ktoś powiedział jej "cześć" wchodząc do szkoły. Kiedy jej przyjaciółki się zjawiły zeskoczyła z poręczy i przywitała się z nimi. Obie były ubrane i pomalowane prowokacyjnie tak jak Sandra i tak jak ona miały utlenione na blond włosy. 

- Słuchajcie - odezwała się Laura. - Ja pierdolę. Szłam normalnie do szkoły i jakieś auto zaczęło na mnie trąbić i zwolniło. Siedziało w nim jakichś czterech chłopków i cieszyli mordy jak pojebani. Chyba połowę drogi jechali koło mnie i gadaliśmy. W ogóle dałam im swój numer, powiedzieli, że rozkręcają dzisiaj jakąś domówkę to może pójdziemy? 

- Czemu nie - zgodziła się Sandra. - Będę musiała odwołać jedno spotkanie, ale czego się nie robi dla nowych znajomości. Ty też idziesz? - zwróciła się do Wiktorii.

- Nie przegapiłabym żadnej domówki, na którą jestem zaproszona - odpowiedziała dziewczyna z uśmiechem. - A jak z Boskim? Jakieś podstępy?

- Na razie ma inne plany - Sandra uśmiechnęła się. - Widziałam go wczoraj po szkole z Wieśniarą Numer Jeden. Zapewniam was, że za niedługo cała szkoła będzie miała zajebisty ubaw z tej pokraki. 

- Co ty pierdolisz? - zawołała Laura wyraźnie ucieszona tą wiadomością. - Już dawno nic większego się nie działo. Może my wymyślimy coś ekstra? 

- Czemu nie? Można by obrzucić ją jajkami - zaśmiała się Wiktoria. 

- No proszę, a kogo my tu mamy - Sandra uśmiechnęła się patrząc na kogoś za ich plecami. Odwróciły się i zobaczyły zbliżającą się Martę. Dziewczyna, widząc trzy blondynki zwolniła i zrobiła niepewną minę. Mimo to szła dalej przed siebie. Chciała je obejść, ale nie mogła uniknąć ich zaczepki.

- Co tam, idiotko? - zagadała Sandra. - Zrobiłaś nowy nalot na szmateks, czy dostałaś ciuchy po babci? 

Marta zaczerwieniła się. Starała się je zignorować. Kilka osób stojących przed szkołą patrzyło na nią. Sandra dość głośno skomentowała jej wygląd. Jak zwykle pragnęła zapaść się pod ziemię. Zawsze było tak samo, ale nie mogła się do tego przyzwyczaić. 

- Możesz się od niej odpierdolić? - padło pytanie, które nie należało, ani do Sandry, ani do żadnej z ich koleżanek. Marta odwróciła się i zobaczyła Kingę, która szła w jej stronę. 

- Nie popierdoliło ci się coś przypadkiem? - warknęła Sandra nieco zaskoczona, że Kinga jej się odgryzła. Nigdy się to nie zdarzało. Marta także była zdziwiona. Nigdy nie słyszała, żeby jej przyjaciółka przeklinała. 

- Daruj sobie dziwko. Jesteś żałosna - Kinga nie zamierzała dać za wygraną. W oczach Marty bardzo się zmieniła od dnia wczorajszego. Nie tylko jeśli chodziło o wygląd, ale o charakter. Nagle biła od niej pewność siebie i determinacja. Jakby niczym się nie przejmowała. 

- Chyba suka zaczęła za głośno szczekać - do awantury dołączyła się Laura. 

- I to nie jedna, bo aż trzy - odpowiedziała jej Kinga. 

- Zaraz jej wpierdolę! - zawołała Sandra i zrobiła kilka kroków, w stronę dwóch przyjaciółek. 

Uczniowie przed szkołą zbliżyli się, żeby lepiej słyszeń kłótnię. Kinga pociągnęła Martę za sobą w stronę bramy. 

- Nie kłopocz się! - zawołała przez ramię. - Jeszcze ci tapeta odpadnie. 

Po tych słowach zniknęły w środku budynku. 

- Pożałujesz szmato! - krzyknęła za nią blondynka. 

~*~

Michał wysiadł z autobusu i wolnym krokiem pokonał kilka metrów dzielących go od liceum, w którym się uczył. Pierwsze co zrobił to skierował się do łazienki. W środku nikogo nie było, więc oparł się o ścianę, wyciągnął telefon i wybrał numer do Pauliny. Długo zastanawiał się, czy zadzwonić. Wczoraj w nocy, przerwał połączenie zanim pojawił się pierwszy sygnał. Stchórzył w ostatniej chwili. 

Odebrała po kilku sygnałach, co w jego mniemaniu trwało całą wieczność. 

- Tak? - odezwał się jej cichy głos.

- Hej, tutaj Michał. - Zaschło mu w gardle. - Chciałem zapytać - jak tam? 

- To nie jest najlepszy moment - powiedziała jeszcze ciszej niż wcześniej. Po jej głosie poznał, że płacze. Zaniepokoił się. Pomyślał, że ojciec znowu coś jej zrobił. Nagle ogarnął go gniew. Zwinął wolną dłoń w pięść.

- Co się stało? - zapytał napiętym głosem.

- Proszę, to naprawdę nie jest dobry moment. 

- Okej - nie chciał na nią naciskać. Nie znali się i rozumiał, że nie będzie mu się ze wszystkiego zwierzać, ale nie chciał żeby stała jej się jakaś krzywda. Już kiedy po raz pierwszy ją zobaczył zadziałała na niego tak, że nie mógł przestać o niej myśleć. - Przypominam, że możesz do mnie dzwonić kiedy chcesz. 

- Pamiętam. Przepraszam, ale muszę kończyć.

Rozłączyła się. Odsunął telefon od ucha i patrzył przed siebie, zaciskając mocno pięść. Może nic się nie stało. Dziewczyny często płakały bez powodu. Zadzwoni do niej znowu jutro, albo pojutrze. Nic straconego. Będzie próbował dopóki nie spławi go w bezpośredni sposób. 

Wszedł do jednej z kabin i wyciągnął z plecaka foliowy woreczek. Wysypał z niego na wierzch dłoni trochę białego proszku i wciągnął go nosem. Schował narkotyki z powrotem do plecaka i odchylił do tyłu głowę zamykając oczy. Zobaczył przed oczami Paulinę. Była taka śliczna... Bardzo chciał ją znowu zobaczyć. 

środa, 22 maja 2013

V


Patryk stanął obok Kamili i objął ją w pasie przyciągając do siebie. Pocałował ją w szyję, a ona zachichotała. Przytuliła się do niego i stali tak dłuższą chwilę. 

- Kamila mówiła, że miałeś przypał w domu po ostatnim - odezwał się Damian siedzący na ławce obok. - O co chodziło? 

- Jak ją odprowadziłem to natknąłem się na patrol. Nie wiem czemu przysrali się akurat do mnie. No i wylądowałem na komendzie. Przesrane ogólnie.

- Nie masz jakiegoś szlabanu?

- Mam, ale wisi mi to - powiedział Patryk. - Powiedziałem starym, że wychodzę i nic nie powiedzieli. W zasadzie... Tak szybko wyszedłem, że nie zdążyli zrobić czegokolwiek. 

- Szczęściarz - Kamila pocałowała go.

- Byłbym prawdziwym szczęściarzem, gdybyśmy...

- Nie mów! - powstrzymała go dziewczyna. Wiedziała co chłopak chciał powiedzieć. Nie musiała go odciągać od tego tematu, bo akurat zjawili się Mikołaj i Krystian, starzy znajomi Damiana ze szkoły, którzy od niedawna spotykali się także z Pauliną i resztą. Brakowało już tylko samej Pauliny i Sylwii. 

- Nie wiecie może co z Pauliną? - zapytał Damian. 

- My? To chyba Kamila powinna wiedzieć najlepiej - powiedział Mikołaj.

- Cały dzień nie odbiera ode mnie telefonów, więc wątpię, żeby z kimkolwiek się kontaktowała - mruknęła czarnowłosa.

- Nie martw się o nią - Patryk pogłaskał ją po policzku. 

- Sylwia zaraz będzie - poinformował Krystian. - Napisała mi przed chwilą. 

Nie minęło kilka minut, a w ich stronę szła dziewczyna o kasztanowo-rudych włosach, które podskakiwały w rytm jej kroków. Zdyszana przywitała się ze wszystkimi i usiadła ciężko na ławce. 

- Nie ma Pauliny? Słyszałam, że spędziła noc u pewnego gościa, który stanowczo nie był Piotrem. Wiecie może o co chodzi? Nie była w dobrym stanie. Podobno. Bo ja tylko o tym słyszałam. Więc? 

- Cóż... - zaczęła Kamila spoglądając niepewnie na Patryka. - Nic mi o tym nie wiadomo. 

Czarnowłosa zaczęła się zastanawiać. To nie było podobne do Pauliny. Poza tym na pewno by jej powiedziała, gdyby miała innego faceta na boku. Ciężko jej było w to uwierzyć, bo jej przyjaciółka na każdym kroku pokazywała innym, że Piotr jest dla niej najważniejszą osobą na świecie. Nie, to musiała być jakaś plotka. 

- Siema ludzie! - odezwała się wesoło Paulina nadchodząc od strony, z której się jej w ogóle nie spodziewali. Wszyscy spojrzeli na nią z dziwnymi minami, co blondynce wydało się... dziwne. - O co chodzi?

- Kurwa mać! - Sylwia przerwała dziwne milczenie. - Można wiedzieć co się z tobą działo? - Podeszła do koleżanki i przywitała się z nią. 

- Właśnie - podchwycił Damian odzyskując głos. Nie odpisujesz, nie odbierasz, co to ma być? 

- Miałam ciężką noc...

Sylwia posłała jednoznaczne spojrzenie do Kamili. Dziewczyna wzruszyła ramionami i pocałowała przyjaciółkę na przywitanie. Wypyta ją o szczegóły później. 


Dobra - zaczęła Kamila odciągając Paulinę na bok, pod trzepak, o który się oparły. Sporo już wypiły, ale nadal były trzeźwe. - Podobno ktoś widział cię dzisiaj rano, u kogoś kim nie był Piotr, więc wytłumacz mi to.

Blondynka przeczesała długie za ramiona, jasne włosy i zastanowiła się nad odpowiedzią. Alkohol rozluźnił jej już nieco język, ale była jeszcze w stanie nad nim zapanować. Nie mogła się do tego przyznać, bo pojawiłyby się pytania co tam robiła, a wtedy musiałaby powiedzieć co zrobił jej ojciec. Była pod wrażeniem, że informacje o niej tak szybko się rozchodzą. Była popularna, ale nie myślała, że nawet takie rzeczy interesują innych. 

- Plotki - wzruszyła ramionami i odgarnęła włosy za ucho. Chciała, wrócić do reszty i zakończyć tą rozmowę.

- Jezu, co ci się stało?! - pisnęła Kamila patrząc na jej twarz okrągłymi ze zdziwienia oczyma. Paulina starannie ukryła skaleczenie na wardze i siniaki, ale skaleczenie na skroni nie dało się tak łatwo zatuszować, więc musiała zaczesać inaczej włosy. Teraz jednak odgarnęła je z twarzy pokazując ranę. 

- To nic - blondynka szybko poprawiła kosmyki. - Uderzyłam o szafkę w domu jak wstawałam. Dlatego nie przyszłam do szkoły. Okropnie to wyglądało. 

- Ej, laski, chodźcie tu - zawołał Damian. - Smutno nam bez was.

- To ja już wam nie wystarczam? - zapytała Sylwia udając urażoną. 

- No wiesz... Nas jest czterech, a ty tylko jedna - zaczął się tłumaczyć Mikołaj. 

- Za ile przyjedzie po ciebie Piotr? - zapytała Kamila.

- Już skończył pracę, więc pewnie za chwilę. Szczerze mówiąc to nie mam ochoty się z nim widzieć - powiedziała Paulina.

- Dlaczego?

- Nawet nie wiem kiedy do niego poszliśmy - przyznała zażenowana blondynka. - Obudziłam się po trzeciej w nocy, a on spał. Rozumiesz? Nie pamiętam pierwszego razu z Piotrem. 

- Dobrze, że nie był pierwszy, pierwszy - Kamila próbowała ją pocieszyć. - Nie możesz go zapytać o to w prost, podpuść go. Może nie było źle? 

Wróciły do reszty. Przez chwilę się wygłupiali, ale niedługo potem przyjechał Piotr. Zaparkował obok srebrnym samochodem i wysiadł, żeby się przywitać. Chwilę porozmawiał z całą paczką, a potem razem z Pauliną wrócił do samochodu i odjechali. Pomiędzy nimi panowała cisza. Dziewczyna zastanawiała się jak podejść Piotra. 

- Powtórzymy ostatnią noc? - zapytała. 

- Szczerze to miałem nadzieję na coś więcej - zrobił dziwną minę.

- To znaczy? - dopytała. - To my nie...?

- Nie - przyznał. - W pewnym momencie po prostu zasnęłaś. Nic nie pamiętasz? 

- Nie - odparła zażenowana. 

Piotr skręcił w pustą, ciemną, ślepą uliczkę i zatrzymał samochód. Zgasił silnik i spojrzał na dziewczynę. 

- Możemy zrobić to tutaj - powiedział.

Nie opierała się. 

~*~

Przy barze w małym pubie siedziało dwóch chłopaków. Lokal miał być za chwilę zamykany, a oni byli ostatnimi klientami. Jednym z nich był Michał, drugim, jego przyjaciel Wojtek z liceum. Pierwszy z nich obracał palcami lewej ręki kieliszek wypełniony wódką. Zastanawiał się czy go wypić. Chciał się upić tak żeby zapomnieć, ale jednocześnie chciał pamiętać. 

- Stary, nie przejmuj się tak tą niunią - pocieszał go Wojtek. 

- Człowieku, nigdy nie spotkałem takiej dziewczyny - bronił się Michał. - A teraz nie mogę o niej po prostu zapomnieć. Cały czas siedzi mi w głowie. 

- To zadzwoń do niej i się umów - podsunął jego kumpel. - Nie wiem czemu się nad tym tyle zastanawiasz. Przecież to proste. Co się stało z Łamaczem Serc, którego znałem. 

- Na pewno ma kogoś.

- To też ci nigdy nie przeszkadzało. 

Michał w ostateczności opróżnił kieliszek i spojrzał na towarzysza. 

- No to zadzwonię. 

- Dzwoń, dzwoń! Ja idę się odlać - Wojtek poklepał go po plecach i odszedł. Dobrze wiedział, że prędzej czy później ta laska wskoczy Michałowi do łóżka. Żadna nie potrafiła mu odmówić. A kiedy jakaś mu się nudziła, po prostu szukał nowej. 

Michał znalazł numer w kontaktach i nacisnął zieloną słuchawkę. 

wtorek, 21 maja 2013

IV


Paulina zatrzymała się na kilka sekund przed klatką schodową i zrobiła kilka wdechów i wydechów. Zsunęła z głowy kaptur bluzy od Michała i weszła na górę. Przed drzwiami wejściowymi także zrobiła kilka głębokich oddechów i nacisnęła klamkę. Drzwi ustąpiły. Nie zdziwiło jej to. Ojciec często zapominał zamknąć drzwi na klucz.

Weszła do środka i od razu poszła do swojego pokoju. Zdawała sobie sprawę, że jest koło dziewiątej, a zanim zbierze się do szkoły, lekcje będą dobiegać końca, więc nie miała po co iść do szkoły. Usiadła przy biurku i wzięła do ręki lusterko. Przez chwilę wahała się czy w nie spojrzeć, ale musiała. Jej własne odbicie przeraziło ją. Na pewno wyglądała trochę lepiej niż wczoraj, ale i tak był to tragiczny widok. Miała nadzieję, że podkład to zamaskuje. 

- Co do... - w drzwiach pokoju dziewczyny pojawił się jej ojciec. Wstrzymała oddech i spojrzała na niego zaciskając na lusterku palce. Była pewna, że dzisiaj pracuje od rana i nie będzie go w domu. 

- Tata? - wyjąkała.

- Cholera, która godzina? Zaspałem?! - spojrzał na tarczę zegarka zapiętego na nadgarstku. - Cholera jasna! Już po dziewiątej! Dlaczego nie jesteś w szkole? - Spojrzał na córkę. - Co ci się stało?!

Paulinie wydało się, że słyszy w jego głosie niepokój i współczucie, może nawet coś w rodzaju gniewu wobec sprawcy, albo coś podobnego. Wciąż jednak miała przed oczami ojca w furii, więc nie mogła uwierzyć, że teraz, kiedy wytrzeźwiał, jest zupełnie inny. Wyprostowała się i przełknęła ślinę. 

- Wywróciłam się na schodach. 

- Powinnaś bardziej na siebie uważać. Nic ci nie jest?

- Nie, w porządku. 

- Cholera - zapomniał o tym co przydarzyło się córce. - Muszę lecieć. Pa!

Szybko włożył buty i wyszedł z mieszkania trzaskając drzwiami. Paulina odetchnęła i zaczęła płakać. 

~*~

Kinga z ulgą opuściła budynek szkoły po ostatnim dzwonku. Z każdym dniem coraz bardziej żałowała, że wybrała tą szkołę. Chciała ją zmienić, przepisać się do szkoły na osiedlu, do której chodził jej starszy brat, Patryk, ale rodzice zgodzili się na to dopiero po zakończeniu tego roku szkolnego. Do tego czasu zostały jeszcze ponad dwa miesiące i nie miała pojęcia jak da sobie z tym radę. Znosiła swoich kolegów i koleżanki z zaciśniętymi zębami. 

- Idziemy gdzieś dziś? - zapytała Marta, jej jedyna przyjaciółka w szkole. Tylko z nią mogła się dogadać i tylko z nią lubiła spędzać czas. Reszta dziewczyn z ich klasy była fałszywa, albo po prostu wybrała sobie Kingę i Martę na ofiary. Często spotykały się z wyzwiskami. 

- Gdzie? - zapytała Kinga bez entuzjazmu. Nie miała ochoty nigdzie dziś wychodzić. Po dzisiejszym dniu nie miała nastroju do robienia niczego, co nie było powrotem do domu i zamknięcia się w swoich czterech ścianach. Od kilku tygodni miała ochotę tylko na to. Zamknąć się w pokoju i nie wychodzić. 

- Gdziekolwiek - Marta wzruszyła ramionami.

- Jakoś nie bardzo mi się chce - przyznała jej przyjaciółka. 

- No nie daj się prosić.

- Jadę do domu - Kinga pokręciła głową. - Dziś mnie nie przekonasz. 

Po tych słowach dziewczyna ruszyła w kierunku przystanku autobusowego. Na Złotą Górę jeździł tylko jeden autobus i miał kurs co czterdzieści minut, dlatego ucieszyła się, kiedy chwilę po tym jak usiadła na ławce nadjechał pojazd z numerem 500. Podeszła do drzwi, które otworzyły się z sykiem. Wysiadł nimi chłopak chodzący z nią do klasy.

- No proszę! - odezwał się i stanął tak, żeby zastąpić jej drogę. - Kogo my tu mamy? 

Dziewczyna przeklęła w myślach, chociaż nie było to w jej zwyczaju. Próbowała go jakoś wyminąć, ale on nie miał zamiaru ustąpić. Chłopak był najgorszą osobą na jaką mogła trafić. Miał na imię Rafał, dwa razy nie zdał; raz w pierwszej, raz w drugiej klasie, dlatego był starszy od niej o dwa lata. To on podburzył całą klasę przeciwko niej, kiedy zaczął z nimi chodzić. Był główną przyczyną przykrości, jakie spotykały Kingę w szkolę. Miała prawo go nienawidzić. 

Drzwi "pięćsetki" zamknęły się i autobus odjechał. Dziewczyna cofnęła się z powrotem na przystanek i usiadła na ławce. Wszyscy czekający wsiedli do autobusu, więc została sama z Rafałem. Miała nadzieję, że sobie pójdzie, ale on usiadł obok niej. 

- Ominęło mnie coś w szkole? - zapytał.

- Nie mów, że chcesz odpisać lekcje - prychnęła. Chłopak non stop wagarował. Nie było takiego tygodnia, żeby codziennie był w szkole. 

- Zły dzień?

- Przez ciebie uciekł mi autobus!

- Wiem - uśmiechnął się jakby był z siebie zadowolony. Nic dziwnego, uprzykrzanie jej życia wychodziło mu najlepiej. 

Zaczęła się zastanawiać po co tutaj siedzi i czemu usiłuje z nią rozmawiać. Nigdy tego nie robił. Jeśli już zjawił się w szkole to ciągle ją wyśmiewał i obrażał. Byli sami, nie miała nic do stracenia. postanowiła zapytać go o to wprost.

- Czemu ze mną rozmawiasz? 

Uśmiechnął się dziwnie.

- Bo jakoś... - kontynuowała, ale zająknęła się - na co dzień ze mną nie rozmawiasz. 

- I dziś postanowiłem to zmienić - oznajmił poważniejszym tonem. 

- Tak? - zapytała. Nie wierzyła mu, ale jego zachowanie było dziwnie. Przyjrzała mu się podejrzliwie. Rafał nie spuszczał z niej wzroku i wyraz twarzy miał jakiś dziwny. Może się czegoś naćpał? Było to bardzo możliwe, ponieważ chłopak był dość znanym dilerem na Złotej Górze. 

- Tak - potwierdził. - Może się przejdziemy skoro następny autobus masz za... - spojrzał na zegarek na nadgarstku - ... trzydzieści sześć minut?

Kinga wzruszyła ramionami. Wątpiła, żeby Rafał chciał ją ośmieszyć. Nie było z nimi jego kolegów, ani nikogo z klasy, więc nawet nie miałby przed kim się popisać, dlatego zgodziła się. Wstała z przystankowej ławki, a on zaraz zrobił to samo. 

~*~

No proszę - zawołała Sandra stając obok Marty. - Przyjaciółeczka zostawiła cię dla naszego Boskiego? - zadrwiła.

Marta spojrzała jeszcze raz na idących alejkami parku. W innej sytuacji pewnie odgryzłaby się tej zdzirze, ale tym razem tamta miała rację. Jej najlepsza przyjaciółka (a właściwie jedyna przyjaciółka), powiedziała jej, że nie ma ochoty nigdzie iść, a teraz spaceruje sobie po parku z najgorszą osobą jaką Marta mogła sobie wyobrazić. 

- Ale nie musisz się martwić - Sandra dalej szydziła. - Dobrze wiesz jaki one jest. Zauroczy ją, wykorzysta, a potem jak zwykle ośmieszy, a wtedy ona wróci do ciebie z podkulonym ogonem, jako największe pośmiewisko w historii tego gimnazjum. 

Marta spojrzała na swoją rozmówczynie. Jak zwykle miała na sobie krótką spódniczkę i bluzkę z dekoltem tak głębokim, że pół jej stanika było widoczne z odległości siedmiu kilometrów. Poza tym oczy okalały jej czarne obwódki, a policzki pokryte były toną pudru. Nie mówiąc o ustach pokrytych błyszczykiem, świecącym jak neon. Sandra była największą puszczalską jaką znał świat. Po jej wyglądzie trudno było zgadnąć, że obie są w wieku piętnastu lat. 

Sandra odgarnęła sobie z czoła grzywkę i zarzuciła utlenionymi na niemal biały kolor włosami i wsunęła sobie do ust papierosa. Gdy zapaliła wypuściła dym prosto w twarz Kingi. 

- No ale wiesz - mlasnęła - tak już jest na tym świecie. Jedni sobie radzą - zaciągnęła się - a drudzy nie. Ty należysz do tych drugich, nie myśl sobie.

Głupia suka, pomyślała Marta. 

- Sandi! - zawołał mężczyzna w wieku jej ojca, wychylający się przez opuszczoną szybę czarnego samochodu. - Chodź!

- Nara wieśniaro - rzuciła Sandra i kręcąc tyłkiem poszła do samochodu. Kiedy zajęła miejsce pasażera pocałowała się namiętnie z kierowcą, a potem pokazała Marcie środkowy palec i odjechali z piskiem opon. Marta ruszyła się wreszcie i poszła do domu. Może jednak znajdzie sobie jakieś zajęcie. 

~*~

Kinga usiadła na ławce obok Rafała. Czuła się niezręcznie. Dziwiła się sobie, że z nim poszła. Było to takie nierealne. To wrażenie pozwoliło jej nie traktować tego poważnie, a jedynie jak przygodę, która nie będzie miała żadnego wpływu na jutro. Z resztą i tak będzie musiała zaraz wracać na przystanek. 

Chłopak zsunął sobie z ramienia plecak i wyciągnął z niego puszkę z piwem. Kątem oka zauważyła, że ma ich tam sporo. 

- Napijesz się ze mną, co nie? - zapytał z uśmiechem.

Kinga zapatrzyła się na puszkę. Nigdy nie piła i nie paliła. Wiedziała, że jej rówieśnicy robią to od dawna, ale ona była inna. Nie malowała się, nie przejmowała się wyglądem i nie ubierała jak inne dziewczyny w jej wieku. Ona kierowała się innymi wartościami. 

- Chyba mi nie odmówisz? - Rafał zauważył, że się waha.

- Ja nie piję - powiedziała powoli i spokojnie. 

- Nie żartuj! Wszyscy piją. 

- Nie piję - powtórzyła. 

- To może czas zacząć? Zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego inni tak cię traktują?

Kinga wstała z ławki i chciała odejść, ale złapał ją szybko za rękę i zatrzymał. W tym momencie poczuła, że błędem było pójście z Rafałem. On naprawdę chciał się z niej naśmiewać. Powinna siedzieć na przystanku i czekać na ten cholerny autobus. 

- Przeprasza - usłyszała. - Jeśli nie chcesz, nie będę cię zmuszał. 

Westchnęła i z powrotem usiadła na ławce, a Rafał schował piwo do plecaka. Siedzieli przez chwilę w ciszy, ale cały czas czuła na sobie jego wzrok. Krępowało ją to i odbierało resztki pewności siebie.

- Co o mnie sądzisz? - zapytał niespodziewanie.

- Co? - zdziwiła się.

- Chciałbym wiedzieć, co o mnie myślisz.

- No... - zająknęła się. Mogła mu powiedzieć, że jej oczach jest bucem i prostakiem, który pomimo tego, że ma siedemnaście lat i wciąż chodzi do drugiej klasy gimnazjum zachowuje się jak rozpieszczony bachor, który myśli, że wszystko mu wolno. Nie zrobiła tego. - Właściwie to nigdy cię nie poznałam.

Pokiwał głową ze śmiechem.

- Racja, Ale może będzie okazja, żeby to zmienić.

- Okazja? 

- Właśnie - zgodził się i nachylił do niej. Serce jej przyspieszyło, kiedy delikatnie pocałował ją w usta. Był to bardzo krótki pocałunek, ale wystarczył, żeby sparaliżować dziewczynę. Zesztywniała i oniemiała wpatrywała się w Rafała. Na jej policzki wystąpił delikatny rumieniec, co sprawiło, że chłopak szeroko się uśmiechnął. 

Przez myśl przeszło jej, że padła ofiarą jakiego kawału. Jego koledzy siedzą gdzieś w krzakach i zaraz wyskoczą śmiejąc jej się prosto w twarz, a Rafał wstanie i powie jej, że jest żałosna i naiwna. Ale wtedy Rafał pocałował ją jeszcze raz. 

poniedziałek, 20 maja 2013

III


Kamila weszła do budynku gimnazjum kilka sekund po dzwonku na pierwszą lekcję. Nie przejęła się tym faktem. Szła powoli przez korytarze w kierunku sali, w której zaczynała się właśnie lekcja plastyki. Po drodze była łazienka, więc postanowiła na chwilę zboczyć z kursu. Kiedy myła ręce przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze. Bolała ją głowa i była niewyspana, ale makijaż zrobił swoje i udało jej się to zatuszować. Wróciła do domu o drugiej, ale potem jeszcze długo rozmawiała z Patrykiem przez telefon. Ziewnęła, zakręciła wodę i poszła już prosto do sali.

Miała nadzieję, że Paulina będzie już w klasie na ich stałym miejscu, ale ich ławka byłą pusta. Weszła do sali i skierowała się do swojej ławki. Przed nią siedział Patryk i Mariusz. Uśmiechnęła się do nich i usiadła na krześle pod oknem.

- A panna Zając już zapomniała jak się mówi "dzień dobry"? - zapytała nauczycielka wstając od biurka i podchodząc do jej ławki.

- Zdaje się, że właśnie w taki sposób jak przed chwilą pani to powiedziała - odpowiedziała Kamila przechylając głowę na prawo. Patryk parsknął śmiechem, a kobieta spiorunowała go wzrokiem. Czarnowłosa pewnie też by się roześmiała, ale zastanawiała się, gdzie jest Paulina. Pisała do niej w nocy jak każdy poszedł w swoją stronę, a rano dzwoniła, ale nie odebrała.

- Radzę ci nauczyć się trochę więcej szacunku, młoda damo. W przyszłości nikt nie będzie tolerował takiego zachowania - powiedziała kobieta i wróciła na swoje miejsce. Nigdy nie karała uczniów, chyba, że już naprawdę za dużo sobie pozwalali. Mimo takiego zachowania w stosunku do nauczycielki, Kamila nawet ją lubiła. Wydawało się, że rozumie, że jej uczniowie są w wieku, w którym dorastają i muszą się buntować. Nie to co inni.

- Co z Pauliną? - zapytał cicho Patryk, odwracając się do dziewczyny.

- Sama chciałabym wiedzieć. Nie odebrała mojego telefonu, a wczoraj nie odpisała - Kamila była trochę zdenerwowana.

- Chyba się nie martwisz? - zapytał. - Przecież poszła do Piotra i pewnie jeszcze śpią.

- Myślisz, że nie wróciła do domu na noc?

- Myślę, że była zbyt zajęta, żeby wracać do domu... - Patryk uniósł brwi.

- Nie patrz tak na mnie - zmarszczyła czoło i otworzyła zeszyt. - Jaki jest temat?

~*~

Maks zajrzał do sypialni swojego młodszego brata, Michała. Jak się spodziewał chłopak stał przy drzwiach i patrzył na śpiącą dziewczynę, która spała w jego łóżku. Odchrząknął cicho nie chcąc  budzić śpiącej, ale chcąc wyrwać brata z zamyślenia. Michał spojrzał na niego przez ramię.

- Daj spokój - szepnął Maks - śpi dopiero cztery godziny, na pewno nie obudzi się przed południem.

Michał wyciągnął ręce z kieszeni i wyszedł z pokoju. Był niewyspany, bo całą noc myślał o Paulinie. Po raz pierwszy zobaczył ją jako śliczną blondynkę, najładniejszą dziewczynę na świecie, a potem znalazł ją pobitą i pijaną na ulicy.

- To ja pójdę do sklepu... - powiedział po chwili zastanowienia patrząc niepewnie na Maksa.

- No co? Przecież nic jej nie zrobię.

Młodszy chłopak wyszedł z mieszkania zabierając wcześniej z półki na przedpokoju portfel. Kiedy jego kroki na schodach ucichły Maks ponownie zajrzał do pokoju. Dziewczyna leżała nieruchomo, cicho oddychając. Wszedł cicho i stanął w miejscu, gdzie wcześniej obserwował ją jego brat.

Był ciekaw co przydarzyło się nieznajomej. W jego głowie zrodziło się mnóstwo scenariuszy tego zajścia. Niektóre były okropne, inne rozśmieszyły jego samego. Domysły były jednak niczym w porównaniu z prawdą, którą chciałby usłyszeć. Jednak ponieważ jej nie znał liczył się z tym, że nigdy nie dowie się co zaszło.

Nagle dziewczyna poruszyła się i otworzyła powoli oczy. Chłopak wstrzymał powietrze. Kiedy blondynka zobaczyła nieznajomego poderwała się z miejsca, ale udało jej się jedynie usiąść, bo nagły ból głowy ją unieruchomił.  Złapała się za głowę i jęknęła z bólu.

- Spokojnie - odezwał się Maks.

- Kim jesteś? Co ja tu robię? - zapytała z przerażeniem wypisanym na twarzy. Próbowała się rozglądnąć, ale cały czas miała na oku obcego chłopaka.

- Jestem Maks - przedstawił się. - Jesteś tu, ponieważ mój brat znalazł cię w nocy na ulicy w strasznym stanie.

- Na ulicy? - wyrzuciła z siebie pozbywając się przy okazji całego powietrza jakie miała w płucach. Przez chwilę zrobiło jej się niedobrze, bo zrozumiała, że całą noc była poza domem. Ojciec ją zabije, jeśli zauważył jej nieobecność.

- Niczego nie pamiętasz?

- Pamiętam... Pamiętam, że mnie tutaj przyprowadził... ale jak przez mgłę.

Chłopak skrzywił się, bo dobrze pamiętał jakie słowa padły z jego strony. Miał nadzieję, że dziewczyna nie przywiązała do nich wtedy dużej wagi i nie zapadły jej w pamięć. Nagle dotknęła czoła, a potem wargi.

- O Boże... - wyszeptała. Zaczęło jej się przypominać, co się stało. Jej wściekły, okładający ją ojciec. Sąsiadka, która ją widziała. Potem chłopak spod monopolowego, który niósł ją przez pół osiedla na rękach do swojego mieszkania. To wszystko była prawda? Miała skrytą nadzieję, że miała okropny koszmar, ale z jakiegoś powodu się tutaj znalazła.

- Kto ci to zrobił? - zapytał łagodnie Maks.

Po policzku dziewczyny spłynęła łza. Ojciec często ją szarpał, czasami bił i dlatego starała się robić wszystko, żeby mu nie podpaść. Zazwyczaj było dobrze, tylko czasami wpadał w furię. Nikomu o tym nie mówiła. Nawet Kamila nie miała o niczym pojęcia. Paulina wstydziła się ojca alkoholika.

- Nie musisz mówić, jeśli nie chcesz - dodał szybko chłopak, chociaż tak naprawdę zżerała go ciekawość. Był nawet gotowy poświęcić swoje ramię, aby mogła się wypłakać i mu wszystko opowiedzieć. Nie miałby nic przeciwko potrzymaniu jej przez chwilę w ramionach. Musiał przyznać, że była naprawdę śliczna, pomimo tego co jej się stało.

- Tata - wyszeptała po chwili ocierając policzek.

- On to zrobił?! - tego Maks się nie spodziewał. Chociaż takie rzeczy zdarzają się bardzo często, nie pomyślał o tym. Stawiałby prędzej na złodzieja, pijaka, albo nawet jakieś koleżanki ze szkoły, którym podpadła, ale własny ojciec...?

- Kto co zrobił? - do pokoju wszedł Michał. - Obudziłeś ją?! - zapytał widząc siedzącą Paulinę.

- Nie, sama się obudziła - powiedział.

- Spadaj już. Daj jej spokój.

Popatrzyła na jednego, potem na drugiego. Maks wydawał się nie być zadowolony, że jego brat się rządzi. Czuła się zagubiona. Nie chciała tutaj być. W ogóle ich nie znała.

- Przeprasza - odezwała się cicho. - Nie chciałam robić kłopotu. Lepiej już pójdę.

Michał zastygł w bezruchu.

- Kłopotu? - powtórzył. - Jakiego kłopotu? Żadnego kłopotu nie ma.

- To zaczyna być żenujące - prychnął Maks.

- Zamknij się! - warknął Michał. - Możesz już stąd wypieprzać, bo do niczego cię w tej chwili nie potrzebuję.

- Pilnuj się! - ostrzegł go brat celując w niego palcem. Po tych słowach odwrócił się na pięcie i wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi. Michał patrzył na mnie przez chwilę i westchnął.

- Przepraszam - powtórzyła cicho dziewczyna.

Spojrzał na nią z lekkim uśmiechem.

- Stanowczo za dużo razy mnie przeprosiłaś w ciągu ostatnich kilku godzin. Nie przejmuj się, my się zawsze kłócimy, to nie twoja wina - uspokoił ją i wcisnął dłonie w kieszenie spodni. - Maks już cię wypytywał o wczoraj?

- Tak - odpowiedziała.

- Jeśli dobrze słyszałem, to... twój tata... on... - nie chciał powiedzieć czegoś głupiego, dlatego jąkał się próbując złożyć jakieś sensowne zdanie.

- Tak, to on - przytaknęła smutno. - Jest alkoholikiem. Nie wiem dlaczego ci to mówię, nikt nie ma o tym pojęcia.

Nikt nie wiedział o jej sytuacji. Do tej pory. Wygadała się chłopakowi, którego nawet nie znała. Może nie potrafiła dłużej tego w sobie tłumić? Poczuła swego rodzaju ulgę, ale nie była pewna czy dobrze zrobiła. Może nie było do słuszne, ale co się stało, to się nie odstanie.

- Gdybyś chciała żebym... no nie wiem. Mogę ci pomóc - zaproponował.

- Nie, nie! - zaprotestowała. - Ja... Dam sobie radę. Ale dziękuję. Mam wobec ciebie kolejny dług wdzięczności.

- Pamiętasz? - nie potrafił ukryć zadowolenia i uśmiechnął się szeroko.

- Jasne - odpowiedziała również się uśmiechając. - Chyba powinnam już iść - powiedziała po chwili.

- Możesz zostać, jeśli chcesz. Naprawdę, to żaden kłopot.

- Dziękuję, ale muszę wracać.

- Dokąd? - zapytał.

- Do... - urwała. - Do domu...

- Ale... - Michał ugryzł się w język. To co chciał powiedzieć nie było zbyt delikatne. - Jesteś pewna?

- Na pewno nie ma go o tej porze w domu. Pracuje - okropnie głupio się czuła. - Dziękuję za to co dla mnie zrobiłeś. Jestem ci naprawdę wdzięczna.

- Skoro taka jest twoja decyzja, no to idź. Może cię chociaż odprowadzić?

- Nie, nie, poradzę sobie sama.

Spojrzała przez okno. Dopiero teraz uświadomiła sobie, dlaczego jest tak dziwnie szaro. Padał deszcz, a ciemne chmury całkowicie zasłoniły niebo. Michał podszedł do szafy i wyciągnął z niej szarą bluzę.

- Weź chociaż to - poprosił. - Na mnie i tak jest już za mała.

Przyjęła bluzę z wdzięcznością. Wstała z łóżka i założyła ją na siebie. Zanim się spostrzegł była już na przedpokoju i ubierała buty, które wcześniej tam położył. Podeszła do drzwi i już miała wychodzić, ale w ostatniej chwili odwróciła się do niego. Chciała coś powiedzieć, ale zrezygnowała.

- Gdybyś chciała zadzwonić, to masz mój numer - powiedział cicho. - Dzwoń kiedy chcesz.

- Dziękuję - szepnęła i wyszła.

- No i zwiała ci laska z przed nosa - zaśmiał się Maks, który nagle pojawił się na przedpokoju. - Nie dała ci?

- Spierdalaj -warknął Michał i zamknął się w swoim pokoju. Od samego rana miał dosyć starszego brata.

niedziela, 19 maja 2013

II


Paulina otworzyła oczy. Wokół niej panowała niemal całkowita ciemność. Jedynie słabe światło księżyca wpadające przez okno pozwalało jej dostrzec kontury przedmiotów, które ją otaczały. Bez wątpienia znajdowała się w pokoju Piotra. Leżała na łóżku, a chłopak cicho chrapał obok niej. Przez chwilę przyglądała się jego twarzy, a potem uświadomiła sobie, że jest w samej bieliźnie.

Jak znalazła się w jego pokoju? Jak znalazła się w jego łóżku? Nic nie pamiętała. Ostatnie co zachowała w pamięci to trzecia wyprawa do monopolowego. Usiadła ostrożnie nie chcąc obudzić śpiącego. Na stoliku przy łóżku zauważyła swój telefon. Sprawdziła godzinę na wyświetlaczu i serce jej niemal stanęło. Była 3.28.  Pospiesznie zeszła z łóżka. To nie był dobry pomysł. Zakręciło jej się w głowie. Mrużąc oczy i usiłując siłą woli powstrzymać zawroty głowy zaczęła szukać swoich ubrań. Kiedy była już ubrana podeszła do łóżka i pocałowała Piotra w czoło. Potem wyszła.

Osiedle było ciche, zimne i ciemne. W dodatku wszystko delikatnie się kołysało. Oddychała głęboko chcąc powstrzymać mdłości. Równocześnie szła dość szybko chcąc jak najprędzej znaleźć się w domu. Pomyślała, żeby zadzwonić do swojej przyjaciółki, ale nie chciała jej budzić. Na pewno już dawno smacznie spała. Nagle jej komórka zabrzęczała sygnalizując nadejście wiadomości. 

Spisz juz? Nie moge o Tobie zapomniec :)

Wiadomość od nieznanego jej numeru. Zastanawiała się kto to może być. Dopiero po chwili przypomniała sobie chłopaka spod monopolowego. Zablokowała telefon i schowała go do kieszeni. Nie miała zamiaru mu odpisywać, ani odbierać telefonów od niego, jeśli się takie zdarzą. 

Po dwudziestu minutach była już pod swoją klatką. Oparła się o nią na kilka sekund chcąc złapać oddech. Fala mdłości natarła na nią z podwójną siłą. Kiedy to uczucie minęło weszła do środka, wspięła się po schodach na pierwsze piętro i niepewnie nacisnęła klamkę. Drzwi nie były zamknięte na zamek, ale kiedy je otworzyła skrzypnęła mrożąc jej krew w żyłach. Miała nadzieję, że ten dźwięk nie obudzi ojca. Niestety rozległ się jeszcze raz, gdy zamykała drzwi. 

Stała przez krótką chwilę nieruchomo nasłuchując, ale w uszach jej dudniło, więc nawet jeśli ktoś w mieszkaniu się poruszył to tego nie usłyszała. Powoli, na palcach przeszła do swojego pokoju. Już odetchnęła z ulgą, kiedy usłyszała przekleństwo z pokoju obok. Zacisnęła usta i powieki modląc się, żeby ojciec poszedł spać dalej. Tak się jednak nie stało.

Dość głośno wstał z łóżka, potem zrobił kilka ciężkich kroków i zapalił światło w swoim pokoju. Mamrotał coś niezrozumiałego pod nosem, więc Paulina zrozumiała, że jak zwykle jest pijany. 

Wróć do łóżka i idź spać. Wróć do łóżka i idź spać, powtarzała sobie w głowie, ale po chwili zapaliło się światło w jej pokoju. Otworzyła oczy i obróciła się na pięcie. 

- So ty kuwa robisz? - zapytał mężczyzna stając w drzwiach. Przyjrzał się dziewczynie i jakby coś zrozumiał. - Gdzie wychozisz? Która jest kuwa chodzina? 

- Nigdzie nie wychodzę - odpowiedziała zaniepokojona. Właśnie kładłam się spać. 

- Jest środek nocy! - krzyknął na całe gardło. Stracił równowagę ale złapał się futryny. - Gdzie kurwa wychozisz o tej chodzinie? 

Chciała go zignorować. Miała nadzieję, że wtedy ojciec da jej spokój, ale kiedy tylko się odwróciła podszedł do niej od tyłu i złapał ją mocno za ramię.

- To boli, puść mnie - wyjąkała. 

- Skoro nigdzie nie wychozisz, to szemu jesteś ubrana? Znaczy, sze właśnie wrósiłaś, tak? O tej chodzinie! Gdzie się włóczyłaś, szmato?!

- Proszę nie krzycz i puść mnie - do oczu zaczęła nabiegać jej łzy. Często dochodziło do takich sytuacji. Jej ojciec miał problemy z alkoholem. Już nawet nie próbowała mu pomóc, bo żadna jej interwencja nie kończyła się najlepiej. Nie mogła też polegać na rodzinie, wszyscy się od nich odwrócili po śmierci mamy Pauliny.

- Nie bęziesz mi kuwa mówiła so mam robić, gówniaro! Pytałem, gzie byłaś o tej chodzinie! 

Jego uścisk był mocny. Zaczął szarpać ramię, za które złapał. Dziewczyna próbowała się wyswobodzić, ale nie miała tyle siły. Poza tym też była pijana.

- Tato, proszę cię, przestań! - krzyczała. - Zostaw mnie!

- O tej porze na ulicy jak jakaś dziwka! Przyniosłaś jakieś pieniądze do domu? Jest w końcu z ciebie jakiś pożytek, czy wciąż nic? 

Nie wiedziała co robi. W jednej chwili próbowała się wyrwać ojcu, a w drugiej stali naprzeciwko siebie. Wewnętrzna strona jej dłoni pulsowała i lekko piekła. Mężczyzna trzymał się za policzek i patrzył na nią zaskoczony. Paulina otworzyła usta z przerażenia, cofnęła się o krok. Patrzyła na ojca, którego twarz po chwili wyrażała narastający gniew. Chciała go wyminąć i wybiec z pokoju. Wiedziała co teraz nastąpi i bała się.

Nie zdążyła. Złapał ją z włosy i ramię i popchnął ją. Wpadła na szafę uderzając boleśnie czołem o półkę. Krzyczała rozpaczliwie, ale do niego nic nie docierało. Kiedy zobaczyła, że unosi rękę próbowała się jakoś osłonić. Mężczyzna wpadł w furię, bała się, że nic go nie powstrzyma. Na czworakach chciała przejść do drzwi, nie miała pojęcia jak udało jej się wstać, ale nie marnowała czasu na zastanawianie się. Dopadła klamki drzwi wyjściowych i wypadła na klatkę schodową. Kiedy zbiegała nogi jej się plątały, ale jakoś udało jej się dostać na dół, a potem wyjść na zewnątrz. 

Oddychała szybko, policzki miała mokre, jak przypuszczała od łez. Bolała ją głowa, ramię i bok. Upadła na kolana i zwymiotowała na chodnik przed klatką schodową. Zrobiło jej się odrobinę lepiej, ale wciąż była przerażona. Jedno wiedziała na pewno, do domu już dzisiaj nie wróci. 

Coś kazało jej spojrzeć w górę. Światło na parterze było zapalone. W oknie stała starsza kobieta, patrzyła na nią ze współczuciem i obawą. Kiedy zobaczyła twarz nastolatki gwałtownie zakryła usta dłonią. Paulina stłumiła w sobie szloch, wstała i pobiegła przed siebie, jak najdalej od ojca. 

~*~

Michał szedł powoli ulicą z dłońmi wciśniętymi w kieszenie spodni. Przy każdym wydechu z jego ust wydobywał się biały obłoczek pary wodnej. Wracał właśnie do domu z domówki u kumpla i miał świetny humor. Przestał się nawet przejmować szkołą i ocenami, które musiał poprawić jak najszybciej. Trzecie klasa liceum dobiegała końca i zbliżała się matura. Tak, to wszystko na tę chwilę odeszło w zapomnienie.

Nucił cicho pod nosem i szedł pod górkę. W tej ciszy i spokoju miał wrażenie, że ludzkość wymarła, a on jest jedynym człowiekiem, który chodzi po ziemi. Mógł włamać się do wszystkich mieszkań po kolei, bo i tak nie poniósłby konsekwencji i zabrać co mu się tylko podoba. Żeby nie było nudno nocami walczyłby z demonami, wampirami i innymi dziwnymi stworami, które opanowały planetę.

Z tych myśli wyrwała go chuda, drobna postań, klęcząca na chodniku. Próbowała wstać, ale po nieudanej próbie znów wróciła na klęczki. Słyszał, że płacze. Gdyby nie to, pomyślałby, że ta dziewczyna świetnie się bawiła tej nocy i trochę przeholowała z alkoholem, ale szybko zrozumiał, że to nie to. Przestał nucić, wyciągnął ręce z kieszeni i szybko do niej podszedł.

- Dobrze się czujesz? Wszystko w porządku? - zapytał kucając przy niej. Nie spojrzała na niego, pokręciła opuszczoną głową i ciągle płakała. Cała się trzęsła. - Pomogę ci wstać, okej? Dasz radę?

Znowu pokręciła głową. Bez chwili namysłu wstał, zdjął swoją kurtkę i zarzucił jej na ramiona. 

- Wszystko będzie dobrze, pomogę ci - zapewnił. - Gdzie mieszkasz? Odprowadzę cię do domu.

- Nie! - powiedziała stanowczo. Słyszał w jej głosie przerażenie. Powoli podniosła głowę i spojrzała na niego zapłakanymi, niebieskimi oczyma. Rozpoznał je natychmiast. To była ta dziewczyna, której kilka godzin temu kupił alkohol. - Nie mogę wrócić do domu.

- Dobrze - pokiwał głową. - Pójdziemy do mnie, nie możesz tutaj zostać. Nie bój się, nic ci nie zrobię. 

Był wstrząśnięty tym co widział. Dziewczyna miała rozciętą brew i wargę, z których lała się krew. Krwawiła również z nosa. Nie miał pojęcia kto jej to zrobił, ale przyjaciółka, z która widział ją wieczorem wyraźnie się nie spisała. Chyba, że i ona nie skończyła najlepiej. 

Po kilku chwilach zgodziła się. Pomógł jej wstać i obejmując ją ramieniem poprowadził dalej pod górę. Dziewczyna cały czas się trzęsła, ale już nie płakała. Ciężko jej było utrzymać się na nogach, więc po przejściu kilku metrów wziął ją sobie na ręce, pomimo jej cichego protestu. W ten sposób szybciej znaleźli się w jego mieszkaniu. 

Kiedy chciał ją posadzić na krześle w kuchni zauważył, że zasnęła obejmując go za szyję. Nie miał serca jej budzić, więc po prostu stał i na nią patrzył. 

- Co ty robisz? - usłyszał zaspany głos swojego starszego brata, który wyszedł z pokoju na korytarz. - Mógłbyś zamknąć drzwi? 

- Jak możesz zauważyć, mam trochę zajęte ręce - odpowiedział mu Michał. Wtedy dziewczyna otworzyła oczy. - Wszystko w porządku? - zapytał ją.

- Nie - odpowiedziała. - Gdzie ja jestem. 

- Ja cież pierdolę... - starszy chłopak natychmiast się rozbudził, a jego oczy zrobiły się okrągłe ze zdziwienia. - Co jej się stało? Chyba nie chcesz powiedzieć, że to ty ją tak urządziłeś? W taki sposób jeszcze sobie panien nie sprowadzałeś do łóżka. 

- Zrób mi przysługę i zamknij się, co? - warknął Michał i posadził dziewczynę na krześle. - Taką ją znalazłem na ulicy, przecież bym jej nie zostawił.

- Oczywiście, ty nigdy nie przegapiłbyś takiej okazji - zaśmiał się ironicznie. 

- To naprawdę nie jest śmieszne, wiesz? 

- Dobra, już dobra - Maks uniósł ręce w obronnym geście i zamknął drzwi do mieszkania. Michał w tym czasie zmoczył kuchenną ścierkę w zimnej wodzie i zaczął obmywać blondynce twarz. 

- Przepraszam, nie chcę wam robić kłopotu. Powinnam już iść - wyszeptała słabym głosem. Powieki niezwykle jej ciążyły i z trudem trzymała je otwarte. 

- Nie ma mowy - powiedział zdecydowanie Michał. - Sama powiedziałaś, że do domu nie możesz wrócić, a gdzie w takim razie pójdziesz? 

Po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Chłopak zrozumiał, że nie powinien o tym wspominać, ale nie miał pojęcia, że tak to na nią zadziała. Nagle coś zrozumiał. Na chwilę znieruchomiał. 

- Kto ci to zrobił?

Zaczęła się trząść. Natychmiast pożałował, że zadał to pytanie.

- Ale ty jesteś delikatny, no ja cież pierdolę - Maks przewrócił oczami. Michał spiorunował go wzrokiem, a Paulina w tej chwili zerwała się z miejsca i zwymiotowała to zlewu. Odkręciła wodę i gapiła się bez sensu na przejrzysty strumień. 

- Przepraszam - wyszeptała. 

- Niczym się nie przejmuj - powiedział od razu Michał. Pomógł jej z powrotem usiąść. Spojrzała na ścierkę całą we krwi, którą trzymał i przełknęła z wysiłkiem ślinę. Chciało jej się płakać jak nigdy. 

- Znalazł się kurwa miłosierny samarytanin - prychnął Maks.

- Potrzebujesz czegoś? - zapytał młodszy ignorując brata.

- Wody.

Michał odwrócił się, żeby nalać jej wody do szklanki.

- Ej, ej, ona zaraz ci zaśnie - powiedział Maks. Kiedy drugi chłopak się obejrzał zobaczył, że Paulina przechyla się do przodu. Złapał ją zanim spadła z krzesła. - Myślisz, że ma jakiś uraz?

- Nie wiem - syknął. Wziął ją na ręce i zaniósł do swojej sypialni. Kiedy wrócił do kuchni, czekał tam na niego brat. 

- Jest zalana i pobita. Coś ty z nią zrobił? - zapytał Maks.

- Mówiłem ci już, że taką ją znalazłem! - wściekł się Michał. 

- Tylko mi nie mów, że teraz masz dobre serce. Myślałeś, że jak się nią zaopiekujesz, to ona w podzięce, wskoczy ci do łóżka, co? Zaliczyłbyś sobie kolejną puszczalską. 

- Daj sobie spokój, co? Nie znasz jej, więc nie zgaduj jaka jest. W ogóle nie masz serca? Przeszedłbyś obok niej obojętnie?

- No, za to ty doskonale wiesz jaka ona jest!

- Tego nie powiedziałem! Też jej nie znam i dlatego jej nie oceniam. Zachowaj się jak człowiek i zrób to samo, co?!

Przez kilka minut mierzyli się wzrokiem, w końcu Maks dał za wygraną i westchnął.

- Co z nią zrobisz rano? - zapytał.

- Nie zastanawiałem się nad tym - powiedział już łagodnie Michał. 

- Zajebiście - mruknął po nosem. - W takim razie dobrej nocy życzę. - Minął brata, wyszedł na przedpokój i poszedł do swojej sypialni, gdzie od razu położył się do łóżka. Był ciekawy co wydarzy się rano. 

sobota, 18 maja 2013

I


Był chłodny, kwietniowy poranek dnia rozpoczynającego tydzień. Ulice osiedla Złota Góra były jeszcze ciche i spokojne, ale wkrótce miało się to zmienić. Głośni nastolatkowie wychodzili do szkoły  (lub też w kierunku zupełnie do niej przeciwnym). Przed blokami zaraz słychać było wołania, krzyki, głośne rozmowy, śmiechy i przekleństwa. Przystające na uboczu grupki paliły papierosy rozglądając się przy tym. Większość z nich wciąż jeszcze była nieletnia.

Jedna tylko postać wyraźnie się spieszyła. Zjawiskowa blondynka imieniem Paulina szła szybkim, energicznym krokiem pokonując kolejne ulice. Zwolniła skręcając przy jednym z mniejszych, czteropiętrowym bloku. Znad wysokiego żywopłotu otaczającego małe ogródki ujrzała głowę swojego przyjaciela, Patryka. Zauważył ją i pomachał do niej. Z uśmiechem zrobiła to samo. Z ruchu jego warg mogła wyczytać, że kogoś poinformował o jej przybyciu. Jak się spodziewała była to jej najlepsza przyjaciółka, Kamila.

- Hej wam - przywitała się i pocałowała oboje w policzek. Kamila siedziała na stopniu pod klatką, w której mieszkał Patryk. Na kolanach miała otwarty zeszyt i zdenerwowana czytała szeptem zapisane notatki. - Umiesz?

- Nie! - jęknęła dziewczyna odgarniając z czoła czarną grzywkę i patrząc błagalnie na blondynkę. - Zrób coś! Wiem, że w wielu rzeczach nie mam racji, ale teraz jestem kurwa pewna - NIE ZDAM!

- Trzeba się było uczyć przez cały rok, a nie teraz wszystko na ostatnią chwilę - powiedział Patryk, wyciągając z plecaka paczkę papierosów i zapalniczkę. Poczęstował dziewczyny, a na końcu sam włożył sobie jednego do ust. Po chwili otoczył ich gryzący dym.

- A ja wiem, kto na koniec roku, będzie płakał, że nie zdał z polskiego - Paulina spojrzała na niego z uśmiechem.

- Taaak? - zapytał. - Bo ja na przykład wiem, kto nie zda matematyki i będzie obwiniał o to cały świat tylko nie siebie - odpowiedział jej.

- Spokojnie, ja dam sobie radę. Mam swoje sposoby - wyszczerzyła się.

- Chętnie zobaczę jak się nie sprawdzają.

- Możecie się przymknąć? - zapytała zrozpaczonym głosem Kamila. - Ja kompletnie nic nie umiem, a wy mi w ogóle nie pomagacie. Nienawidzę was.

- Biologia naprawdę nie jest takim trudnym przedmiotem - zapewnił ją chłopak i usiadł obok niej. - Wiesz, że od dawna jestem bardzo chętny dać ci trochę korepetycji - objął ją ramieniem i pocałował. - Możemy zacząć w każdej chwili.

- Miło z twojej strony, ale nie skorzystam - odepchnęła go delikatnie.

Paulina zaśmiała się na głos. Patryk spiorunował ją spojrzeniem, co rozśmieszyło ją jeszcze bardziej.

- Przynajmniej próbowałeś - chichotała.

- Bardzo śmieszne - burknął.

- Nie martw się, nie będziesz czekał w nieskończoność - pocieszyła go Kamila i pocałowała go w policzek. - Skorzystałabym dzisiaj, ale temat, którego chcesz mnie uczyć znacznie odbiega od tego, co mam zdawać na zaliczenie semestru.

- Tak ze mną pogrywasz? - zapytał. - Dobra! W takim razie jeśli tego nie zaliczysz, nici z naszego wieczornego melanżu. Nigdzie cię nie zabiorę.

Kamila spojrzała na niego zaskoczona. Paulina nie mogła przestać się śmiać. Uwielbiała tą dwójkę. Zawsze świetnie się z nimi bawiła. Ich przyjaźń sięgała czasów podstawówki i do tej pory nic nie było w stanie skłócić ich na dłużej, niż kilka dni. Niemal wszystko robili razem.

- Ale jak to...? - zapytała.

- Nie martwi się - powiedziała wesoło Paulina - jeśli on cię nigdzie nie zabierze, to ja to zrobię. Nie ważne czy zdasz, czy nie... Ale lepiej żebyś zdała.

- Dobra laski - westchnął Patryk zaciągając się po raz ostatni i wyrzucają peta w trawę - czas się zbierać. W końcu pierwsza jest biologia - uśmiechnął się szeroko do swojej dziewczyny i wstał.

- Nienawidzę cię - również wstała i pocałowała go w usta. Był to długi pocałunek.

- Ej, no już wystarczy - jęknęła blondynka. - Zapomnieliście, że cały czas tutaj jestem? - Kiedy nie było z nią jej chłopaka Piotra, nie lubiła patrzeć jak inni okazują sobie uczucia. Piotr był miłością jej życia i tęskniła za nim w każdej minucie, a nawet częściej jeśli miała przed oczami taką scenkę.

Para oderwała się od siebie ze śmiechem i w trójkę ruszyli w kierunku szkoły wygłupiając się i rozmawiając. Kamila na chwilę zapomniała o tym co ją czeka za kilkanaście minut.

~*~

Lekcje w gimnazjum numer osiem zakończył przez wszystkich wyczekiwany dzwonek. Niedługo po jego sygnale przed szkołę zaczął wysypywać się tłum uczniów. Wśród nich byli również Paulina, Kamila i Patryk. Zatrzymali się przy niskim, sięgającym kolan murku, który otaczał niewielki dziedziniec przed szkolną bramą. Paulina od razu usiadła i wystawiła twarz do słońca.

- Ale ciepło - powiedziała rozmarzonym głosem. 

- Nie da się ukryć. Pogoda nam się udała - zgodziła się Kamila. - To widzimy się wieczorem. O dziewiętnastej?

- Może o osiemnastej? - zaproponowała blondynka. - Im później tym chłodniej, a ja nie chcę marznąć. 

- Nie wiem, czy Damian wyrobi na osiemnastą, ale jak coś to najwyżej do nas dojdzie. Zadzwonię do niego - Patryk wyciągnął z kieszeni spodki komórkę i zaczął szukać numeru w spisie kontaktów. - A Piotr będzie?

- Będzie. Może Sylwii też się uda - teraz to Paulina wyciągnęła swój telefon i sprawdziła godzinę. - Tylko, że ona ma jeszcze lekcje, to później się jej zapytam. 

- No to dobra, to do wieczora. - Patryk pożegnał się z nimi i odszedł z telefonem przy uchu. Dziewczyny po chwili poszły w swoją stronę. Dziedziniec przed szkołą opustoszał. 

~*~

Kompletnie tego nie rozumiem - Kamila pokręciła głową. - Oni są chyba totalnymi idiotami.

- Jeszcze pożałują - zapewniła ją Paulina.

Szły szybko wąskim chodnikiem przez plac zabaw otoczony z czterech stron blokami. Po popołudniowym cieple nie zostało nic, więc obie ubrane były we wiosenne kurtki. Kiedy opuściły plac zabaw skręciły w lewo i po chwili były już pod pierwszym z kilku stojących koło siebie małych sklepików. Większość była już o tej porze zamknięta, ale nie monopolowy. Zatrzymały się.

- Przecież nam nie sprzedadzą - powiedziała cicho Kamila. - Nie chcę tam wchodzić i robić z siebie idiotki. 

Paulina westchnęła.

- Jak będzie facet to może jakoś pójdzie. Spróbujemy, najwyżej zadzwonimy po nich, żeby sami kupili. Jak przegramy zakład nic się nie stanie.

- Nie lubię przegrywać - Kamila skrzyżowała ręce na piersi. - Może po prostu pójdziemy do domu i niech oni sobie tam na nas czekają do usranej śmierci? 

- Kurwa, nawet żadnego żula tutaj nie ma, żeby go poprosić...

- Mówiłam ci, że to był chujowy pomysł.

- Dobra, dobra, chodź.

Weszły do monopolowego. Za ladą stała starsza kobieta z okularami opuszczonymi na sam czubek nosa. Kiedy zobaczyła dwie nastolatki zlustrowała je wzrokiem. Podeszły udając, że nie zwracają na nią uwagi i zaczęły przyglądać się alkoholom wystawionym na półkach.

- Poprosimy dwulitrowy sok pomarańczowy, litrową Sobieską i cztery Carlsbergi - odezwała się po chwili Paulina. 

- A czy posiadają panie dowód? - zapytała kobieta.

- Widzi pani, właśnie taka głupia sytuacja, bo my nic ze sobą nie mamy - powiedziała Kamila. - Tylko pieniądze, a idziemy właśnie na urodziny koleżanki i głupio tak z pustymi rękami.

- Ale mamy po dziewiętnaście lat, tylko właśnie dowodu ze sobą nie mamy - dodała Paulina. 

- Przykro mi, ale nie mogę wam sprzedać alkoholu - sprzedawczyni postawiła na ladzie dwulitrowy sok pomarańczowy. 

- Prosimy, pani jest naszą jedyną nadzieją.

Kobieta pokręciła głową. Dziewczyny zapłaciły za sok i wyszły. Stały przed sklepem i zastanawiały się co dalej. 

- Bardzo chciałam zobaczyć, jak oni latają bez spodni wokół bloku - powiedziała smutno Kamila. - Ja nie mam zamiaru robić tego samego bez bluzki, uwierz mi!

- Na pewno nie każą nam tego robić.

- Założyłyśmy się, na pewno nam każą. 

- Zasrany kraj z zasranymi zasadami. Kto wymyślił coś takiego jak pełnoletność? 

Wtedy nagle pojawił się wysoki chłopak, który wyraźnie szedł w kierunku monopolowego. Paulina nie zastanawiając się podeszłą do niego i zatrzymała go.

- Przepraszam, mogłabym cię o coś prosić?

Chłopak spojrzał na nią i uśmiechnął się na jej widok. 

- Widzisz, szmata nie chce nam sprzedać alkoholu, a my nie mamy osiemnastu lat. Mógłbyś nam kupić? 

- Hm, no nie wiem - udał, że się zastanawia. Jeszcze przed chwilą wyglądało na to, że mu się spieszy, teraz nagle miał mnóstwo czasu. Kamila spojrzała na przyjaciółkę próbując się nie roześmiać. 

- Błagam - Paulina również się do niego uśmiechnęła.

- No dobra, ale pod warunkiem, że dasz mi swój numer.

Blondynka spojrzała niepewnie na czarnowłosą, ale po chwili się zgodziła. Kiedy chłopak zniknął w monopolowym Kamila roześmiała się.

- Spodobałaś mu się!

- To ma pecha. Jestem zajęta - mruknęła Paulina.

- Daj spokój, przystojny jest! I to jak cholera. Poza tym obiecałaś mu swój numer.

- I mu go dam, ale nikt nie powiedział, że odbiorę, kiedy do mnie zadzwoni. Chociaż fakt, jest przystojny. 

Kamila wybuchła śmiechem. Wtedy chłopak wyszedł z dwiema reklamówkami. Jedną wręczył Paulinie. Dziewczyna podała mu swój numer, a on zapisał go na telefonie. 

- Jak mam cię zapisać? - zapytał.

- Paulina - wyciągnęła do niego rękę. 

- Michał - podał swoją. - Bardzo miło mi cię poznać. 

- No to... wielkie dzięki za to - uniosła reklamówkę. - Mam u ciebie dług. 

- Nie ma sprawy. Miłej zabawy dziewczyny. 

- Dzięki i na wzajem - odpowiedziały mu równocześnie. 

Kiedy wracały do chłopaków Paulina dostała SMS-a. Kiedy go odczytała uśmiechnęła się. 

- Od niego? - zapytała Kamila. - Co napisał?

- Nic. Tylko uśmieszek - odpowiedziała chowając komórkę do kieszeni. 

~*~

Piotr, Damian i Patryk zobaczyli, że dziewczyny wracają z reklamówką. Wszyscy trzej byli zdziwieni. Paulina i Kamila szły w ich kierunku z szerokimi uśmiechami. 

- Ściągajcie gacie i jazda - zawołała do nich Kamila.

- Oszukiwałyście. Nie kupiłyście same. To się nie liczy! - protestował Patryk.

- Same kupiłyśmy. Trzeba było z nami iść to byście zobaczyli, ale nie chciało wam się dupy ruszyć. 

- Nie wierzę - do Patryka dołączył Damian. - Ja gaci za oszustwo ściągać nie będę. 

- Zakład to zakład! - Paulina nie dawała za wygraną. Podała siatkę Piotrowi. Pocałował ją w czoło i wyciągnął wódkę.

- Musicie nas zrozumieć - powiedział spokojnie Piotr delikatnie się uśmiechając. - Musimy mieć pewność.

- Pewność? - Paulina nie dowierzała temu co słyszy. - Możesz mieć pewność, że tak o tej wódki nie dostałyśmy.

Jej chłopak zmarszczył brwi i przyglądnął jej się badawczo.

- Co masz na myśli? - zapytał.

- Sprzedawał facet. Powiedział, że bez dowodu nie może nam sprzedać. Nie miałam zamiaru przegrać, więc musiałam się poświęcić - odpowiedziała z poważną miną. Kamila spuściła wzrok, a trzech chłopaków patrzyło przez dłuższą chwilę to na jedną, to na drugą.

- Chyba. Kurwa. Żartujesz. - wydukał po chwili Piotr. Po chwili całkowicie się zmienił. Zerwał się i niemal biegiem rzucił się w kierunku monopolowego, z którego dziewczyny przed chwilą wróciły. Kamila nie wytrzymała. Z całych sił usiłowała się nie roześmiać, ale w tym momencie nie dała rady.

- Wszystko zepsułaś - Paulina spojrzała na nią z uśmiechem.

Piotr zatrzymał się i odwrócił w ich stronę. Przybiły sobie piątkę.

- Już nigdy się z wami nie zakładam - powiedziała blondynka i zabrała Piotrowi butelkę.